Zbiór opowiadań, w których Teresa Lubkiewicz-Urbanowicz pozostaje wierna swoim zainteresowaniom i czytelnikom. Tym razem jednak nie tylko wraca pamięcią do czasów przedwojennych i wojennych, opisując z nostalgią to, co było. Pochyla się też z zaciekawieniem nad współczesną obecnością swych ziomków wśród nas, przyglądając się na przykład Litwiniukom przemierzającym uliczki Sejn i okoliczne wioski w poszukiwaniu żonki - życzliwie, jak zawsze. Ale i krytycznie: okazuje się, że wódka i wino marki wino umysły mącą jednako Polakom i Wilniakom.
UKD:
821.162.1-3
DOSTĘPNOŚĆ:
Dostępny jest 1 egzemplarz. Pozycję można wypożyczyć na 30 dni
"Bajki robotów" po raz pierwszy ukazały się w 1964 roku. Od tego czasu nieustannie bawią i zadziwiają swą oryginalnością. Lem, jak sugeruje już sam tytuł, połączył w tej książce światy na pozór sobie obce: baśniową akcję przeniósł w kosmos, a księżniczki i czarodziejów zamienił na inteligentne i przede wszystkim obdarzone uczuciami maszyny. Powstał w ten sposób utwór wymykający się wszelkim klasyfikacjom, dzieło, które może być czytane przez młodszych czytelników, ale także przez wymagających miłośników fantastyki naukowej, skrzące się błyskotliwym humorem i arcyzabawną groteską.W świecie lemowskich robotów nie brakuje istot wrażliwych i dobrych, ale są też tacy, którzy za wszelką cenę chcą narzucić pozostałym swoją wizję rzeczywistości. Czy to nam czegoś nie przypomina?
UKD:
821.162.1-93
DOSTĘPNOŚĆ:
Dostępny jest 1 egzemplarz. Pozycję można wypożyczyć na 30 dni
Mało jest w Polsce pisarzy tak jak Lem wyczulonych na grę językową, stylizację, parodię. Autor "Bajek robotów" na początek zszywa dwie dziedziny słownictwa, które przedtem nie chciały nic o sobie wzajem wiedzieć: zbiór terminów współczesnych nauk ścisłych i językowy repertuar baśni.W efekcie powstaje wiele zbitek słownych, które od pierwszej chwili przyciągnęły uwagę krytyki czytelników jako charakterystyczną znamię stylu książki...
Utwór Iwaszkiewicza traktuje o starości. Starości pięknej i godnej, która nie potrzebuje luksusów, by doznawać pełni. Do szczęścia wystarcza bowiem własny zgrzebny kąt, wspomnienia, stary koń, bliższy niż ludzie i ukochany obraz dziadka, na którym te konie, cudne konie... Jak młodość, jak wolność, jak marzenie."Koni było pięć sztuk, dwa trochę dalej pochylając szyje piły wodę, dwa obok siebie, piękny gniadosz i srokata klacz z wygiętą szyją, uniosły głowy i jak gdyby nasłuchiwały, a trochę z boku, na zupełnie płytkiej wodzie stał młody karosz dźwigając na karku nagą figurkę małego pastucha. I teraz, i zawsze, siedząc przed tym obrazem dziadka, pan Ignacy zastanawiał się, na czym polegała muzyka tego malarstwa. Bo obraz grał. A raczej brzmiała w nim jednotonna nuta, dzwoniąca polną pełnią i brzmiąca razem z wodą stawu, nagim torsem chłopca, wierzbami na dalekim brzegu i płachtą nieba, po której płynęły spokojne, harmonijne, przedwieczorne, letnie obłoki".
UKD:
821.162.1-3
DOSTĘPNOŚĆ:
Dostępny jest 1 egzemplarz. Pozycję można wypożyczyć na 30 dni